Komisarz Montalbano. Andrea Camilleri.

Kultura

10 lipca 2025


Komisarz Montalbano znany jest wielu z nas z włoskiego serialu, w którym sfilmowano chyba wszystkie opowieści Andrei Camilleriego o śledztwach komisarza policji z fikcyjnej Vigaty na Sycylii.
Chciałabym zachęcić Was jednak do sięgnięcia po książki o komisarzu i - choć to pewnie będzie bardzo trudne - do odłożenia na bok sympatycznego skądinąd serialu.
Powieści Andrei Camilleriego to zupełnie inna liga.


Montalbano zgodnie ze sztuką



Andrea Camilleri, Karuzela pomyłek
Oficyna Literacka Noir sur Blanc


Wyśmienite, jak zawsze, pióro Camilleriego: rzeczowo i wartko tocząca się akcja, ani jednego zbędnego słowa narracji, ani jednego nieuzasadnionego kompozycją wątku lub wydarzenia. Po prostu - mistrz! Mistrz Andrea Camilleri.


Jak to zwykle bywa w każdej z historii o komisarzu Montalbano, tak i tutaj rzeczywistość prowadzi z komisarzem dialog - jako z tym, który potrafi ją odczytywać, odbierać jej sygnały, rozszyfrowywać jej znaki.

Tak zatem niemal każda z tych opowieści zaczyna się od pewnego „preludium” do dalszych wydarzeń: tutaj przybiera ono postać porannej walki Montalbana z dokuczliwą… muchą oraz jego rozterki, czy pozbył się właściwej muchy, tzn. tej „winnej”, czy też mucha, którą zatłukł, była „niewinna”.
Tak, oczywiście brzmi to komicznie i niepoważnie, ale kto zna książki Camilleriego, ten doskonale wie, jak istotną, znaczącą rolę pełni w nich śmiech i niezmordowana radość komicznego ogrywania nawet najmniej istotnej chwili mnóstwem improwizowanych, pełnych humoru scenek.
Bez tego karnawałowego pierwiastka komicznego nie sposób wyobrazić sobie literackiego uniwersum komisarza Montalbano.

I w takim to z pozoru lekkim nastroju wpływamy w kolejną, także tym razem świetnie skomponowaną, doskonale poprowadzoną i rozwijaną intrygę kryminalną. Jej nurt porywa nas i wciąga.
A skoro nie sposób oderwać się od książki, to najchętniej przeczytalibyśmy ją od deski do deski jednym tchem.
Nieoceniony jest bowiem kunszt pisarski autora.





Narrację cechuje prostota i sprawność, całą opowieść - klarowność i płynność, a nasza lektura utkana jest ze scenek, za którymi ochoczo podąża także nasza wyobraźnia.
Opowiadana historia wynika z akcji, z rozmów, z działań postaci - nie z suchych faktów podawanych przez narratora.
Charakterystykę bohaterów budujemy sobie sami na podstawie obserwacji tego, co mówią i co robią - a nie łykając jakąś serwowaną przez narratora wyliczankę cech (jak to bywa w mniej wybitnej literaturze). Na dodatek działania postaci ściśle powiązane są z akcją: wynikają z niej i jednocześnie ją budują - a nie pojawiają się tylko po to, aby autor mógł coś na siłę zobrazować.

Nawiasem - kto z wielbicieli Montalbana kocha także jego niezawodną świtę: doskonałego glinę Fazia, szlachetnego kobieciarza Augella, poczciwą „katarynkę” Catarellę czy mistrza słownych utarczek, doktora Pasquano - nie zawiedzie się także i tym razem. Wszyscy stawili się na posterunku, wszyscy wypełnili swoje powieściowe role jak należy.


Jak w każdej innej historii o Montalbano, także i w tej jego detektywistycznej podróży nie odstępujemy komisarza na krok, wiemy o każdym jego posunięciu, o każdym fortelu, jaki przychodzi mu do głowy.
A mimo to, docierając do zakończenia opowieści, nie czujemy, że nagle uchodzi z niej powietrze, że fabuła staje na mieliźnie - ani że finał śledztwa ląduje w banale.
To zasługa świetnego pióra: Camilleri potrafi przykuć naszą uwagę do ostatniego słowa.

Sam przebieg intrygi jest logiczny i elegancki, rządzi nim żelazna konsekwencja - bez naciągania opowiadanej historii, bez podpórek treściowych i sztukowania zdarzeń. Bez deus ex machina.
Tak więc, gdy całość tej śledczej, rozwichrzonej układanki już się domyka, a Montalbano umieszcza w niej ostatni, zamykający puzzel - słychać niemal kliknięcie. Wszystko gładko się splata, wyjaśnia i uzupełnia, idealnie do siebie pasuje.

Jedyne, co zawsze pozostanie niepojęte i wymyka się logice, to mroki ludzkiej duszy. Komisarz musi osobiście w nie zaglądać, badać je i przemierzać - aby sprawiedliwości stało się zadość.


P.S. 1
A my razem z nim. Dosłownie. Jest w tej powieści taki ustęp, gdy Montalbano robi „spacer” po umyśle mordercy - taką swoistą „wizję lokalną” - aby odtworzyć i zrozumieć przebieg wydarzeń.
Nim się spostrzeżemy, odbywamy ten spacer - z latarką po ciemnych zakamarkach umysłu zwyrodnialca - razem z komisarzem.
Jest to na swój sposób scena filmowa - o ile można nakręcić film w scenerii czyjegoś umysłu.
„Karuzela pomyłek” to kryminalna rozrywka na najwyższym literackim poziomie.

P.S. 2
Waszej wyrafinowanej czytelniczej uwadze polecam przepięknie podszytą podtekstem, ale i komizmem sytuacyjnym, przygodę Montalbana w szpitalu i to, jak udało mu się wjechać na drugie piętro.

Podobne artykuły