Śledztwa Immy Tataranni. Seria powieści kryminalnych Marioliny Venezia.

Kultura

28 lipca 2024


W Klubie włoskiej książki:


Mariolina Venezia:  Kamienne miasto. Imma Tataranni i pogrzebana historia
Pierwsza powieść z serii Śledztwa Immy Tataranni
Włoski tytuł:
Come piante tra i sassi. Imma Tataranni e la storia sepolta
- czyli "Jak rośliny pośród kamieni. Imma Tataranni i pogrzebana historia".
Wydawnictwo Noir sur Blanc




Kamienne miasto. Imma Tataranni i pogrzebana historia
to książka z gatunku zwanego po włosku "giallo" (kryminał), która otwiera serię powieści kryminalnych o śledztwach ekscentrycznej i dociekliwej pani wiceprokurator, Immy Tataranni.

Imma znana jest nie tylko włoskim czytelnikom, ale i wielbicielom seriali telewizyjnych. Od 2019 roku Włosi mogą bowiem śledzić poczynania pani prokurator w liczącym sobie już cztery sezony serialu pt. Imma Tataranni - Sostituto procuratore, czyli Imma Tataranni - zastępca prokuratora.
Na kontynuację polskiego wydania tej serii powieściowej możemy - jak sądzę - liczyć dzięki wydawnictwu Noir sur Blanc.
Pozostaje mieć nadzieję, że i serial będzie w Polsce dostępny.



Kim jest Mariolina Venezia, autorka serii o śledztwach pani prokurator Immy Tataranni?

Jak czytamy na okładce Kamiennego miasta:
Mariolina Venezia urodziła się w 1961 roku w Materze. Mieszka w Rzymie, gdzie oprócz pisania książek pracuje jako scenarzystka dla kina, teatru i telewizji. Wydała również trzy tomiki poezji. Za swoją pierwszą książkę, Mille anni che sto qui, otrzymała w 2007 roku nagrodę Campiello. Na podstawie jej kryminałów o śledztwach Immy Tataranni powstał serial telewizyjny, który cieszył się niezwykłą popularnością widzów.


Imma, la donna dalle zeppe.


Koturny i kliny.

Le zeppe, czyli koturny, obcasy, na których porusza się niezmordowana pani prokurator, są integralną częścią nie tylko jej wizerunku, ale i charakteru oraz pewnej niezawodnej "metody".

Otóż z powodu różnych niedostatków - niskiego wzrostu i takiegoż pochodzenia, przeciętnej inteligencji oraz faktu, że jest kobietą (szefującą mężczyznom w mundurach) - Imma nauczyła się korzystać z prostych i niezawodnych mechanizmów, jak buty na koturnach, wysokie obcasy, dźwignie myślowe, przekładnie skojarzeniowe i niemal ośli upór.
Można by wręcz podsumować, że Imma Tataranni to "kobieta-z-koturnami" lub, jeśli ktoś woli, z klinami: metodycznie zaatakuje każdy problem, odnajdując w końcu jego słabą stronę, “piętę achillesową”, i “wbijając” tam na swoich wysokich obcasach.
Wbijając tam swój śledczy klin.

Pani prokurator jest bowiem metodyczna.
Metodycznie myśli.
Metodycznie działa.
Metodycznie milczy.


Pani prokurator nigdy nie wykrzykuje “Eureka!”, działa cicho i planowo.
Prze naprzód korygując kierunek postępowania pragmatycznie i w skupieniu, jakby prowadziła auto, a nie śledztwo.
Metodycznie szuka dziury w całym. Jej mocną stroną jest nie tyle intuicja, co wysiłek umysłowy, uparta analiza danych i osobiste zaangażowanie.
Kiedy chce, bywa świetnym psychologiem i sięga po ten wybieg bez skrupułów - biorąc ludzi pod włos i wyciągając z nich potrzebne informacje, z których czyta potem między wierszami.
Imma, twarda sztuka i wyrafinowany gracz, nawet jeśli traci cierpliwość, to tylko z własnej woli.
Działa bez zbędnych posunięć i bez strzępienia języka.

Słowem, nie da się Immy Tataranni nie lubić.


Poza tym niezły z niej oryginał, również “wizualnie”.
Ubiera się koszmarnie, ma dość ekscentryczny i raczej kiepski gust…
Ma też swoje słabości i grzeszki, nic co ludzkie nie jest jej obce. Jest kobietą z krwi i kości.

Imma Tataranni prowadzi swoje powieściowe śledztwa w okolicach Matery - stolicy regionu Basilicata. Historyczne dzielnice miasta zwane Sassi (sasso - kamień) znalazły się na liście światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO ze względu na swój unikatowy krajobraz kulturowy oraz niewyobrażalnie uroczą architekturę. Dzieje drążonych w skale pomieszczeń mieszkalnych, chodników, kanałów i cystern na wodę sięgają czasów prehistorycznych. Na fotografii Sassi di Matera, historyczne dzielnice miasta. Fot. Luca Micheli

Świat pani wiceprokuratorki Immy Tataranni.

Imma działa na terenie Matery i okolic, czyli w regionie Basilicata, uznawanym - jak skrzętnie informuje nas narrator - za wrzód…

Nie odstępujemy Immy na krok. Otoczenie postrzegamy tak, jak rejestruje je ona.
Jesteśmy przy niej na każdym etapie śledztwa, jednak o jej myślach, planach i podejrzeniach nie zawsze dowiadujemy się od razu: w te najgłębsze zwoje dedukcyjnego umysłu pani prokurator nie mamy wglądu lub mamy go tylko o tyle, o ile łaskawie pozwoli na to narrator.
Ale dzięki temu jest zabawniej.

Imma ma przy sobie ważnego pomocnika, kaprala Calogiuri. Wspólna praca ukształtowała ich hierarchiczną (Imma jest przecież ważną urzędniczą figurą), opartą jednak na zaufaniu i zrozumieniu relację.

Imma jest ekscentryczna, milcząca, zamknięta w sobie, konsekwentna, uparta, dociekliwa i niezłomna.
Jest wytrwała, węszy - rasowy glina śledczy. I sądząc po jej stosunku do najbliższego otoczenia w pracy, nawet tam nie przestaje obserwować ludzi, nie przeoczy niczego, co można by tropić. To silniejsze od niej.
I nawet jeśli narzeka, że intensywność prowadzonego śledztwa wpływa na jej życie osobiste - bo takie ma - to i tak wciąż “mieli” i obraca w głowie swoje policyjno-śledczo-prokuratorskie pytania i wątpliwości. Nie odpuszcza.

Pani wiceprokurator pomagają w śledztwach jej własna spostrzegawczość i dociekliwość, ale także różne “niewinne” przedmioty i zdarzenia niemające nic wspólnego z prowadzoną sprawą, uwalniające jednak w jej umyśle trafne, posuwające śledztwo naprzód skojarzenia.
Pani prokurator postrzega bowiem i nazywa istniejący poza jej pracą świat przy pomocy kategorii zaczerpniętych ze swojej kryminalistyczno-dochodzeniowej codzienności. Któż inny na przykład nazwałby bliskich i znajomych “niewygodnymi świadkami” posiadania córki? Nastoletniej, na etapie nielogicznego buntu.
Relacja Immy z nastoletnią córką jest zabawna i na swój sposób rozczulająca.

Tak zatem, jak widzicie, o Immie czyta się fajnie i nie ma tu mowy o nudzie.
Ale.


Jedno "ale".

Imma zwykle jest milcząca i konkretna, może więc dla równowagi to narrator bywa niekiedy gadułą i paplą?
Że w opowieści o czynnej zawodowo kobiecie jest także dość “gęsto” od jej spraw rodzinnych - to nie dziwi i bywa nawet zabawne. Gdy jednak pojawiają się dodatkowe, mało istotne i zbyt szczegółowe według mnie wątki towarzyskie, jak np. zjazd koleżanek z liceum, można się w tym nieco pogubić.
Jako uzupełnienie powieściowego świata Immy takie wątki są po prostu mało wyraziste. Jeśli natomiast miał to być suspens - cóż, według mnie okazał się dość niefortunny.

W niczym to jednak nie przeszkadza rozwojowi afery kryminalnej, ani też śledztwu, w które bez protestów dajemy się wciągnąć.


Pogrzebana historia.

Nie wszystko jest jednak takie kolorowe, jak części garderoby pani prokurator…
Obraz relacji społecznych nawiązujący do rzeczywistych problemów zaniedbanego południa Włoch - działalność mafijna, przestępczość, problemy ekonomiczne i społeczne - stanowią ponure tło fabuły.

Tytułowa “historia” - sprawa, nad którą Imma pracuje - wydaje się beznadziejna, a pewne układy i układziki na stykach władzy i szemranych interesów stanowią dla pani prokurator przeszkody nie do przejścia.
Bezsilność, nawet jeśli jest przygnębiająca, nie zniechęca jej jednak.
Imma jest cierpliwa, niezłomna i doskonale wie, co należy robić z przeszkodami.


Książki i na lato, i na zimę.

Jeśli sięgnięcie po książki o ekscentrycznej prokuratorce śledczej - czepiającej się sprawy jak rzep psiego ogona i miewającej zabawne sytuacje Immie Tataranni - czeka was lektura lekka, ale nie głupia. Nie jest to z pewnością literatura, która może obrazić naszą inteligencję - nawet jeśli sympatycznie i beztrosko umili nam czas wakacji.
Jeśli więc lubicie nieźle napisane kryminały "na lato" (lub zimę) - warto!



Ciekawi kolejnych upartych śledztw Immy Tataranni?
Nowa, druga książka z tej serii już czeka. Voilà!




“Pogoda pod psem” jest drugą wydaną po polsku powieścią kryminalną Marioliny Venezii z ekscentryczną prokuratorką Immą Tataranni w roli głównej.

Tym razem włoska pani prokurator mierzy się z zaginięciem osoby, którą los postawił na jej drodze - lub która niejako sama się na tej drodze postawiła.
Sprawa wkrada się jakby chyłkiem w pole zainteresowania prokuratorki Immy, choć z początku była nawet w jej dużym polu “nie-zainteresowania”, delikatnie rzecz ujmując…
A trzeba nam wiedzieć, że - profesjonalnie - ta niska, nie słynąca z anielskiej cierpliwości babka na wysokich korkach to istny postrach bliższej i dalszej okolicy.
Zresztą, ogólnie rzecz biorąc, Imma nie słynie z żadnej cierpliwości: traktuje świat krótko i węzłowato oraz nie traci czasu na zbędne uprzejmości (swoją drogą - ciekawa cecha charakteru… 😉).
W dodatku pozory jej nigdy nie zwodzą - co to to nie! - a jedyna cierpliwość, jaką miewa na zawołanie, nazywa się “drobiazgowość”, bowiem Imma zawsze metodycznie zabiera się za przeprowadzenie swojej śledczej rozgrywki.

Tak w tej, jak i w pierwszej powieści o śledztwach prokuratorki Tataranni, z sympatią i zainteresowaniem przyglądałam się, jak świetnie budowana jest postać niecierpliwej Immy, kobiety z krwi i kości, wiecznie zirytowanej i wiecznie wszystkich irytującej. Jak zgrabnie łączą się w niej sprzeczności: swoista groteskowość, autoironia i siła charakteru - które mogą wywołać u czytelnika jednoczesny śmiech i refleksję.
I może wypadałoby stworzyć nowy termin teoretycznoliteracki - “immizm” albo lepiej “tatarannizm”:
Tatarannizm - literacka konwencja narracyjna inspirowana postacią prokurator Immy Tataranni, łącząca ostre, (auto)ironiczne spojrzenie na świat, bezkompromisową szczerość oraz żywiołową, nieco teatralną ekspresję. W tatarannizmie rzeczywistość podlega subiektywnej filtracji: codzienne wydarzenia nabierają tragikomicznego wymiaru, a wątki kryminalne stają się tłem dla portretu społecznego i psychologicznego.
Tatarannizm łączy w sobie południowy temperament, ironiczny dystans i głęboki humanizm. Można go odczytywać jako literacki manifest odwagi bycia sobą - nawet jeśli oznacza to pójście pod prąd konwenansów.
A na serio: Imma Tataranni to świetnie skrojona postać.
Bez wątpienia.

Mniej natomiast przypadł mi do gustu styl narracji: niekończące się błyski flesza, w świetle których widzimy coraz to inne obrazy, innych ludzi, inne wątki.
Wszystkie one przewijają się nam przed nosem jak w jakimś kalejdoskopie, a potem dość łatwo zacierają się w pamięci, bo poświęca się im zbyt mało uwagi i jeszcze mniej narracyjnego “mięsa”. Tak zatem - trzeba się po prostu wysilić i skupić, żeby wszystkie te błyski odnaleźć i połączyć w rysującą się stopniowo konstelację - czyli w rozwijającą się, wciągającą intrygę.
Gdy już jednak przedrzemy się przez ów otaczający Immę chaos, przez tę wywołującą jej irytację kakofoniczną rzeczywistość - wówczas udzieli nam się jej poruszenie, jej upór i legendarna gorliwość śledcza, i zechcemy razem z nią rozwikłać kryminalną zagadkę, zagadkę niemal jak z greckiej tragedii…
Tragedia okazuje się jednak po ludzku “ludzka”, a nie mitologicznie “fatalistyczna”, mimo że rozgrywa się na styku polityki, wielkich interesów oraz lokalnej mafii.

P.S.
Serdecznie polecam Waszemu wyszukanemu smakowi ukryte między warstwami narracji - jak trufle pod ziemią - zdania malujące wspólny portret zapyziałych miasteczek: “Jeżeli jednak zapytasz o drogę, dziewięćdziesiąt procent odpowiada: idź tam, gdzie kiedyś stał młyn, skręć przed starym zbiornikiem, przejdź obok zburzonego kościoła”.
I to jest poniekąd przepis na śledczy żywioł prokuratorki Immy Tataranni.

Podobne artykuły