Kultura
17 kwietnia 2025
W Klubie włoskiej książki:
Andrea Camilleri: Prywatna wojna Samuelego i inne historie z Vigaty
Włoski tytuł: La Guerra privata di Samuele
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Andrea Camilleri - jak czytamy na skrzydełku okładki - "znany włoski pisarz i reżyser teatralny, urodził się 1925 roku w Porto Empedocle, małym miasteczku na Sycylii; przez wiele lat mieszkał jednak w Rzymie, gdzie zmarł w 2019 roku. Od czasu publikacji w 1994 roku Kształtu wody, pierwszej powieści detektywistycznej, jego popularność i poczytność we Włoszech i za granicą stale wzrastała, zasługując na miano fenomenu czytelniczego. Akcja wszystkich książek rozgrywa się w małej sycylijskiej mieścinie, której nie ma na mapie, lecz która jest dość wierną repliką rodzinnego miasteczka autora. Materiału do nakreślenia fabuły dostarcza pisarzowi zawsze jedna z wielu tajemniczych afer, które rozgrywają się na sycylijskiej prowincji, na niewidzialnym pograniczu interesów mafijnych i politycznych. Najmocniejszą stroną tych powieści jest, rzecz jasna, postać głównego bohatera, komisarza Montalbano."
Ale...
"Andrea Camilleri to nie tylko kryminały!
Ten tom opowiadań Camillerego ("Prywatna wojna Smuelego") to swoisty przegląd różnych zaskakujących wątków, napisanych z charakterystyczną finezją i humorem, czasem zabawnych, czasem przejmujących i poważnych."
Sycylijskie opowiadania z tomu “Prywatna wojna Samuelego”.
L jak Literatura.
Drogi Czytelniku, jeśli kiedykolwiek poczułeś się zmęczony utartymi, jałowymi, ale dobrze sprzedającymi się schematami, i jeśli głęboko skryta w Twoim sercu empatia potrzebuje zaczerpnąć ożywczych treści i odetchnąć wreszcie pełną piersią - to opowiadania Andrei Camilleriego, zawarte w tomiku “Prywatna wojna Samuelego”, będą z pewnością kołem ratunkowym dla wszystkiego, co w Tobie ludzkie, i co - jak Ikar - tonie w zalewającym nas zewsząd morzu komercji.
Te małe literackie formy - choć z pozoru pogodne, lekkie i żartobliwe, a czasem po prostu komiczne - to teksty, które mówią o wiele więcej, niż dosłownie znaczą. I, jeśli pielęgnujesz w sobie empatię, poruszą być może wszystkie struny twoich uczuć.
Nim sięgniesz po opowiadania Camilleriego, powinieneś odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcesz dostroić swoją ludzką wrażliwość na najczystsze tony - takie, jakie znaleźć można w najlepszej literaturze…
A właściwie - Literaturze.
Przez duże L.
Nie znajdziesz tu literatury gatunkowej, jaką zapewne rozpoznajesz w powieściach detektywistycznych o komisarzu Montalbano, z których Andrea Camilleri zasłynął na całym świecie. Nie, nie - nie ma tu żadnej sensacji, żadnej chwytliwej zagadki.
To inna półka.
Tu odkryjesz, że musisz czytać między wierszami, bo te teksty nie opowiedzą ci o tym, co najważniejsze wprost, ale będą działać przez “ciszę”, luki, niedopowiedzenia, refleksję.
Znajdziesz tu napięcie między słowem a milczeniem.
Jest to napięcie między prostą, szkicową wręcz relacją opisującą całą gamę komicznych i głupich ludzkich zachowań - a kryjącą się za nimi ludzką tragedią, której Camilleri nie nazywa jednoznacznie, ale o której wiemy bez słów, że jest ona ich konsekwencją.
Bo w tych opowiadaniach nie wspomina się ani słowem o tragedii, smutnym losie, samotności i bezsilności bohaterów. Jednak milczenie tekstu na ten temat bywa tu bardziej wymowne niż tysiąc słów, niż wszelki patos.
To, czego autor nie mówi, krzyczy tu najgłośniej.
Dlatego twierdzę, że te krótkie, czasem ironiczne i satyryczne formy, to właśnie Literatura przez duże L.
I że istotą tych opowiadań Camilleriego jest właśnie to, co czyni literaturę literaturą - czyli ów głęboki sens, który wykracza poza dosłowne znaczenie słów.
Trochę jak u Italo Calvino czy Alberto Moravii. Trochę jak u Czechowa, jak u Faulknera, jak u Steinbecka…
Pisarze, którzy tak opowiadali — to często mistrzowie prostoty i czerpania obrazów z codzienności. Mistrzowie ironii podszytej czułością.
Takie właśnie jest pióro Camilleriego.
Tak, to chyba najbardziej “zdradliwa" forma piękna w literaturze : kiedy uśmiech i łza pojawiają się jednocześnie, a lekkość narracji tylko pogłębia ciężar ukrytej prawdy.
Jeśli uznasz, że tak właśnie chcesz nastroić twoją wrażliwość - i tak poszerzyć jej skalę - to pójdźmy dalej i złapmy kilka motywów i akordów, jakie rozbrzmiewają w tych opowieściach.
Tym piękniej, im wsłuchasz się głębiej.
Kodu rabatowego -30% na "Prywatną wojnę Samuelego" możesz użyć w sklepie na stronach wydawnictwa noir.pl. Korzystając z okazji warto rozważyć także zakup inych książek, np. kryminałów o komisarzu Montalbano autorstwa Camilleriego, albo może powieści kryminalnych Donny Leon o komisarzu Brunettim?...
Komizm i głębia.
Tak zatem, chciałabym Cię, drogi Czytelniku, namówić na poszukiwanie w opowiadaniach Camilleriego treści, które nie zostały nazwane po imieniu.
Nie zatrzymuj się na tym, co da się streścić słowem, bo stracisz to, co najważniejsze.
Gdy zatem w pierwszej opowieści pt. “Dowód” natkniesz się na krotochwilne perypetie zakochanych licealistów, sięgających po owoc ewidentnie zakazany przez zakłamane “plemienne” konwenanse i pełne hipokryzji normy wścibskiej społeczności - postaraj się dostrzec tam nie tylko satyrę i szyderstwo, ale i współczucie dla kogoś, kto stał się prawdziwą, nieoczekiwaną ofiarą tych obłudnych “przyzwoitek”: dla jasnej postaci młodego chłopaka, być może naiwnego, ale jednak wiernego swoim uczciwym ideałom.
To opowiadanie to nie tylko satyra na typowo włoskie pojmowanie “lojalności” małżeńskiej, ale także - moim zdaniem - świadome nawiązanie Camilleriego do literatury plebejskiej, jarmarcznej, z jej żywiołowym i rubasznym upodobaniem do sprośności i cielesności - właściwym chociażby estetyce karnawału.
W końcu tradycja "Dekameronu" 🤭 lub - dla mniej wymagających - na wskroś włoskiej, żywiołowej i wulgarnej "opera buffa" - zobowiązuje... 😏
Jeśli dotrzesz do następnej historii - “Człowiek jest silny” - nie przeocz bezmiaru smutnego losu ubogich i prostodusznych ludzi, którzy nie mają nic prócz dwojga rąk stworzonych do ciężkiej pracy, i choć walczą jak potrafią, to są tak strasznie nieporadni, że nie udaje im się wziąć w te ręce nawet części własnego losu.
Na tym obcym, bezdusznym… pieskim świecie.
Mondo cane...
W jednej z powieści o komisarzu Montalbano padają słowa, których nie mogłam tu nie przytoczyć, a które pokazują w dodatkowym świetle wybory moralne samego Camilleriego. Wypowiada je komisarz, tu jednak z pewnością pełniący rolę porte-parole autora.
Na pytanie dziennikarza Nicolò Zito:
- Dlaczego tak się interesujesz tymi biedakami?
Montalbano / Camilleri odpowiada:
- Dlaczego? Bo to biedacy. - I dodaje - Ojciec mi opowiadał, że kiedyś w Stuttgarcie na barach pisano "Psom i Sycylijczykom wstęp wzbroniony. Wtedy my byliśmy biedakami. Już zapomnieliśmy, jak to jest".
Kolejne opowiadanie, “Tablica”. Proste, niemal schematyczne sceny jak z kabaretu albo teatru jarmarcznego (tam odgrywałaby je trupa wędrownych aktorów), obliczone są tu nie tylko na efekt komiczny, ale i na twoją zdolność do spojrzenia głębiej.
Śmiech, zgorszenie, zdziwienie i w końcu znużenie ludzką małością to tylko kolejne gadatliwe warstwy tego, co dosłowne i powierzchowne. Camilleri skrył za nimi jedno wielkie i ostre jak brzytwa “oskarżam!” wobec głupoty i podłości triumfujących, domorosłych faszystów. Owszem, jest zabawnie, komicznie, sarkastycznie.
Jednak w tej opowieści nie potrzeba nawet krzywego zwierciadła, w którym można by pokazać ludzką małość i podłość - wystarczyłoby zwykłe lustro.
A gdzieś daleko, w tle, ginie kolejna niewinna ofiara i rozlega się ogłuszająca cisza tragedii czyjegoś losu.
Prawdziwe Sacrum.
A teraz Leli - chłopiec, bohater opowiadania “Prywatna wojna Samuelego, zwanego Lelim”.
Dla mnie Leli to taki po trosze Szewczyk Dratewka - tyle że napiętnowany ze względu na swoje żydowskie pochodzenie i prześladowany przez istnego potwora faszyzmu, jakim są otumanieni ideologią faszystowską nauczyciele w szkole, do której przyszło mu uczęszczać.
Leli - jak na sycylijskiego Szewczyka Dratewkę epoki Mussoliniego przystało - podejmuje rękawicę i karmi faszystowskiego smoka “siarką”.
I to niejedną.
Czytamy, strona po stronie, i znów myślimy, że to chyba jakiś skecz, uśmiechamy się pod nosem, ale wiemy, że za kilka lat, za tą i podobną do niej ideologią, w końcu stanie Auschwitz.
W tej ciszy, która przeziera pomiędzy zabawnymi scenkami rodem z jakiegoś kabaretu, słychać również definicję przyjaźni: gdy w drugim człowieku dostrzegasz - człowieka.
Po prostu, tyle wystarczy.
Kolejne opowiadanie, “Potrójne życie Michelego Sparacino”, zasadzałoby się na naprawdę zdrowym i krzepkim efekcie komicznym, gdyby cały korowód przewijających się w tej historii postaci - zresztą o paskudnych, satyrycznie sportretowanych cechach charakteru - nie przypominał macek mrocznego, wrogiego przeznaczenia.
Gdy przedrzemy się przez warstwę satyry i błahej komedii pomyłek, natkniemy się w tej historii na mocny akord antywojenny - bo Michele Sparacino trafia jako zwykły żołnierz wprost w zawieruchę I wojny światowej.
Ale to nie wszystko.
Opowieść o życiu Michelego zarysowana jest piórem lekkim niczym w szkicu, ale mimo to, gdy to życie się zakończy, pozostaje w nas uczucie przytłoczenia, wrażenie obcowania z czymś przerażającym i szatańskim. Owo “lekkie pióro” narracji potęguje to niepokojące uczucie, które narasta w nas jak kula śniegowa.
I podobnie jak tocząca się kula śniegowa, tak też narasta złowrogi absurd przeznaczenia, które bawi się życiem i śmiercią Bogu ducha winnego człowieka, Michelego Sparacino.
“Potrójne życie Michelego” poruszyło mnie najmocniej ze wszystkich opowieści.
Owo krótkie, niemal szkicowe opowiadanie, pozostawia po sobie ogromną przestrzeń sensu.
Ale ostatnia historia, czyli “Cztery Boże Narodzenia Trzynastka”, jest natomiast tą, która najbardziej mnie oczarowała i urzekła.
Bohaterem jest chłopiec, rybak, o imieniu Trzynastek, Tridicino (bo urodził się jako trzynaste dziecko w rodzinie), związany przez całe życie z sycylijskim morzem i wiedzący o nim wszystko.
Choć nie brakuje w tym opowiadaniu swoistego realizmu, to jednak najważniejsze momenty z życia Trzynastka opowiedziane są na sposób baśniowy.
I nie wątpimy, że towarzyszymy chłopcu w rytuale wtajemniczenia, w jakiejś mitycznej groźnej podróży, podczas której przekracza straszne tabu i przechodzi najważniejszą próbę.
Trzynastek tę swoją próbę, swoją smugę (Conradowskiego?) cienia przeszedł zwycięsko, i - jak w baśni o kwiecie paproci - tak i tu nasz bohater zyskuje nową, niezwykłą moc.
Nie jest ona oczywiście nadprzyrodzona, ale ludzka.
To moc charakteru.
Opowieść o Trzynastku jest lepsza od baśni o kwiecie paproci, więc pewnie dlatego zamiast groźnego kwiatu pojawia się w niej przecudna, grająca muszla.
Reszta jest milczeniem.
Opowiadania z tomu “Prywatna wojna Samuelego” to nie jest komercja.
Wszystkie schematy i chwyty, do których przyzwyczaiły nas dzisiejsza literatura popularna, seriale i filmy - tutaj okazałyby się bez znaczenia.
To dawna, dobra szkoła pisarstwa: mówienie o rzeczach ważnych prostym językiem codzienności, satyrą, śmiechem, niekiedy w pogodnej, beztroskiej i lekkiej atmosferze.
To inscenizacja, gdzie - prawie jak w commedii dell’arte - na scenie paradują charakterystyczne maski. Bez trudu rozpoznajemy małych, głupich ludzi, pozbawionych etyki i elementarnego poczucia przyzwoitości. Ale świat tej małości jest o wiele groźniejszy, niż w jarmarcznym teatrzyku: tu przewiną są najgorsze, najpodlejsze i najgroźniejsze ludzkie wady.
Jest to pisarstwo mistrzowskie, które potrzebuje uważnego czytelnika, umiejącego odczytać ironię.
Takiego, z którym autor może wspólnie pomilczeć wobec grozy ludzkiej tragedii.
Między wierszami.
Drogi, uważny Czytelniku, nie oceniaj tych opowiadań w trakcie czytania.
Zważ na to, co po zakończeniu lektury się w tobie osadzi - z jakimi odczuciami pozostaniesz.
Wysłuchaj nieopowiedzianej historii o ludzkiej tragedii - bo reszta, cały ten śmiech, komizm i satyryczny harmider, jest tylko milczeniem.
Książkę znajdziecie na stronach wydawnictwa Noir sur Blanc, TUTAJ - KLIK!