Bolonia i jej mniej lub bardziej sekretne szlaki.

Kultura

26 kwietnia 2024

Zastanawiasz się, czyja to rzeźbiona postać widnieje na zdjęciu powyżej?
Oto La Diavolessa, Diablica, nieco tajemnicza, szesnastowieczna statuetka umieszczona nad portykiem przy dawniejszym sierocińcu - il Portico dei Bastardini.
Jedna z legend utrzymuje, że Diavolessa miała złowieszczo spoglądać na rodziców porzucających tu swoje dzieci.
Dziś jednak niech Diavolessa towarzyszy nam na przechadzce po wybranych, nieco osobliwych
miejscach
w Bolonii, o których na popularnych blogach raczej nie przeczytacie. 


Na tę długą wyprawę po miejscach dziwnych i osobliwych, i tak trafnie definiujących Bolonię, proszę zaopatrzyć się w niemałą porcję zdrowego dystansu, a niekiedy nawet poczucia humoru. Wciąż jesteśmy tylko (i aż) ciekawskimi i zdolnymi do refleksji turystami - nawet gdy wkaczamy na główną ulicę dawnego żydowskiego getta, Via dell'Infermo, czyli Ulicę Piekielną.

Główna ulica dawnego żydowskiego getta w Bolonii - Ulica Piekielna. Otwarta dłoń odwzorowuje obszar zajmowany przez getto. Społeczność żydowska osiedliła się tu w XIV wieku, a od wieku XV miała nawet swą katedrę na bolońskim Uniwersytecie - hebraistykę.

Bologna, La Magica.

O czasie i dawnych czasach. O ludziach i ideach, wartościach i pragnieniach, o szaleństwach i o śmiałych, okrutnych i dziwacznych przedsięwzięciach…



La Dotta, La Grassa e La Rossa.



Uczona, Tłusta i Czerwona.

Miasto najstarszego na świecie uniwersytetu, wyszukanej i bogatej kuchni, murów w charakterystycznym odcieniu czerwieni oraz ruchu oporu i lewicowego światopoglądu - oto pokrótce portret Bolonii, zwanej La Dotta - Uczona, La Grassa - Tłusta, i La Rossa - Czerwona.
Gdy dodamy do tego dzieje skrywające tajemnicze historie i legendy - może popatrzymy na Bolonię także jako na tę Tajemniczą, La Misteriosa, lub Magiczną, La Magica?...



Dwie Wieże, no i Neptun.

Symbolem Bolonii są dziś dwie ogromne, wznoszące się w jej sercu, pochyłe wieże oraz fontanna Neptuna, dzięki artystycznej iluminacji rzucająca nocą sugestywny cień na czerwone mury Ratusza.
Takie przynajmniej ikoniczne obrazki miasta ujrzycie na blogach i w przewodnikach, czyli tam, gdzie mówi się i pisze o tym mieście.


Już same Dwie Wieże, Le Due Torri, tak popularny symbol Bolonii, wystarczyłyby, aby zagłębić się w sekretne i legendarne historie związane z tym miastem.
A Neptun? No cóż, nie wystraczyłby, choć też co nieco skrywa...

Majestatyczna Fontanna Neptuna z drugiej połowy XVI w. przy Piazza del Nettuno, tuż przy głównym placu miasta Piazza Maggiore. W tle fasada Bazyliki San Petronio.

Trójząb Neptuna odnajdziecie w logo bolońskiego producenta samochodów Maserati.
Natomiast inna część rzeźby - palec Neptuna - to według legendy element dowcipnego zabiegu optycznego artysty Giambologna (tego samego, który stworzył Diavolessę).
Aby zaopatrzyć Neptuna w spore genitalia i jednocześnie uniknąć swady z Kościołem, Giambologna wymyślił i wykonał to, co widzicie na zdjęciu - w okolicach, które zwykle interpretuje się inaczej, widać po prostu palec.
W odpowiednim miejscu na Piazza del Nettuno należy odnaleźć tzw. czarny "kamień wstydu" ("la pietra della vergogna"), czyli ciemną płytę, skąd widoczek ten - a zatem i zamysł rzeźbiarza - jest bez przeszkód dostępny. 



W samo południe. Dwie Wieże.



Wiek XI i XII, "Manhattan" sprzed 800 laty. 
Bologna turrita, czyli - powiedzmy - usiana 180 wieżami, wyrosła jako miejska przestrzeń rywalizacji bogatych i znamienitych rodów. Rywalizacja - kto możniejszy i bogatszy - "poszła" tam na szczęście w stawianie wysokich wież.
A przecież mogła pójść w bijatyki.

Rekonstrukcję widoku miasta, który odszedł już do przeszłości, można podziwiać np. w Museo Civico Medievale, czyli w Średniowiecznym Muzeum Miejskim przy Via Manzoni 4.
Dwie wieże - Torre degli Asinelli i Torre della Garisenda - dumnie reprezentują więc owo dawne, średniowieczne oblicze Bolonii:

Bolonia w Średniowieczu obfitowała w wysokie wieże. Makieta rekonstrukcyjna - Średniowieczne Muzeum Miejskie, Museo Civico Medievale, Bolonia.


Do dziś przetrwały już tylko 24 dawne wieże, najczęściej mocno obniżone - bo Torre degli Asinelli nie była jedyną tak wysoką - i poprzerabiane na altany.
Tym bardziej więc - będąc w Bolonii - należy skorzystać z okazji i wdrapać się na wyższą z nich, czyli na Torre degli Asinelli, nim czas nadszarpnie ją zbyt mocno.

Symbol miasta, Dwie Wieże bolońskie, czyli Le Due Torri di Bologna. Niższa to Torre della Garisenda. Wyższa, sięgająca 97 m, to Torre degli Asinelli (zbudowana między 1109-1019). Na Wieżę degli Asinelli można wejść pokonując 498 stopni.

Istnieje wiele legend i przesądów związanych z Wieżami, np. studenci nie wchodzą na szczyt Wieży Osłów - Torre degli Asinelli - przed ukończeniem studiów.
Powiada się też, że najwyższą bolońską wieżę postawił sam diabeł w jedną noc, ale nikt w to nie wierzy.
Prawdziwa legenda 😃 powiada bowiem, że powstała ona dzięki skarbowi wykopanemu przez osiołki należące do ubogiego rolnika, którego syn zakochał się w dziewczynie z wysokiego rodu. Ojciec dziewczyny - zważywszy na różnicę poziomów społecznych - oznajmił, że zezwoli na ślub tylko wtedy, gdy chłopakowi uda się zbudować bardzo wysoką wieżę.
Tak zatem, dzięki skarbowi osiołków, udało sie chłopcu "zrównać poziomy".
Cóż, nawet dziś najstarszy uniwerek na świecie, tortellini i mortadela zobowiązują - żeby trzymać wysoki poziom.


W Bolonii można w sposób spektakularny zaobserwować pewien ciekawy efekt optyczny, a mianowice iluzję "powiększania się" lub "pomniejszania" obiektu znajdującego się za "oknem" lub innym obramowaniem - w miarę przybliżania się lub oddalania obserwatora. Jest to tzw. efekt tuby czy też lunety, l'effetto cannocchiale.

Takiej iluzji perspektywicznej doświadczycie w korytarzu klasztoru San Michele in Bosco (obecnie Instytut Ortopedii Rizzoli, Via Giulio Cesare Pupilli 1) znajdującego się na jednym ze wzgórz otaczających miasto. Korytarz działa tu jak ogromna luneta - otwiera się wielkim oknem wprost na odległą o 1407 m Torre degli Asinelli.
Podobna iluzja zachwyca w Rzymie: w panoramie ulicy Via Piccolomini widać powiększajacą się i pomniejszającą kopułę San Pietro.

Im bliżej okna, tym odległa o 1402 m Torre degli Asinelli staje się mnijesza, i odwrotnie. Oto iluzja optyczna zwana efektem tuby, jaką widowiskowo tworzy korytarz o długości 162 m w klasztorze San Michele, dziś Instytucie Ortopedii Rizzoli w Bolonii.



Szlakiem sekretów.


Od Dwóch Wież rozchodzą się szlaki do kilku wartych odwiedzenia, ciekawych czy wręcz osobliwych miejsc w mieście.
Wszystkie bolońskie trasy miejskie powiodą nas niekończącymi się portykami - bo Bolonia to miasto portyków. Bolończycy żartują wręcz, że w czasie deszczu, dzięki tym krytym kolumnadom, przejść można całą Bolonię wzdłuż i wszerz bez parasola - i nie zmoknąć.
Ale to nie dlatego bolońskie portyki wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.


Dwie Wieże są jak wskazówka zegara słonecznego, który na swój sposób opowiada tak o czasie i dawnych czasach Bolonii, jak i o ludziach, ideach, wartościach, pragnieniach, szaleństwach, śmiałych przedsięwzięciach…
Sprawdźmy zatem, gdzie dojdziemy i co zobaczymy w Bolonii śledząc wędrujący cień Dwóch Wież.



Na południe od Dwóch Wież.



L'Archiginnasio.


Nie tylko z przekory, ale przede wszystkim dla fascynacji, jaką wzbudziło we mnie to miejsce - zacznę od Palazzo dell’Archiginnasio, którego cienie Dwóch Wież raczej nigdy nie wskażą, ponieważ miejsce to znajduje się mniej więcej na południe od nich.

To tu, w pierwszej siedzibie Uniwersytetu, trafimy do osobliwego wnętrza: do Teatro Anatomico, czyli amfiteatralnie skonstruowanej “sali anatomicznej”, gdzie uczono anatomii i dokonywano sekcji zwłok.
Wart podziwiania jest także drewniany sufit z najbardziej tajemniczym Zodiakiem w Bolonii (a symboli zodiakalnych w tym "mieście astrologów" nie brakuje).

Doprawdy, niełatwo jest oderwać wzrok od drewnianych zdobień, rzeźb (niektóre postacie ludzkie przedstawiono bez skóry) i kasetonów w tej sali, a jeszcze trudniej od wielkiego zimnego blatu znajdującego się w jej centrum.

Sala zwana Teatro Anatomico w bolońskim Archiginnasio, pierwszej siedzibie uniwersytetu. Badano i uczono tu anatomii ludzkiego ciała.

W budynku mieści się także Biblioteca Comunale dell’Archiginnasio i jej niezliczone skarby: ogromny księgozbiór oraz przebogata kolekcjia ok. sześciu tysięcy ozdobnych herbów studentów i inskrypcji ku czci profesorów, zebranych na murach i przepięknych - to nie przesada - ścianach korytarzy oraz w portykach dziedzińca.
Tak zatem wizyta przy Piazza Galvani 1, w Palazzo dell'Archiginnasio, to punkt obowiązkowy dla ludzi ciekawych wszystkiego...


A skoro już jesteśmy na Piazza Galvani - czyli przed wejściem do Archiginnasio, to wspomnijmy Luigiego Galvaniego, słynnego bolończyka, który w XVIII wieku kładł tu podwaliny pod naukę, a konkretnie elektrochemię.
To tu stoi jego, Galvaniego, pomnik, wystawiony mu przez mieszkańców miasta.
Galvani pochyla się nad deseczką, na której widnieje rozciągnięta żaba...

Oto fotografia pomnika pobrana z Google.
Google Street View - to prawdziwe "cudo" - zasłoniło buzię nawet Galvaniemu dłuta Cencettiego.
Szacun (dla rzeźbiarza 😃).

Piazza Galvani i posąg Galvaniego przed wejściem do Archiginnasio - w widoku z Google Maps. Mapy Google dbają o prywatność wizerunków nawet wyrzeźbionych postaci.

Zaglądając na Plac Galvaniego w Bolonii poprzez Mapę Google, pozwolę sobie z przymrużeniem oka przywołać jego dość makabryczne "kamienie milowe" - czyli eksperymenty mające na celu ożywić martwe, tzn. zmałe ciało...
Bowiem Luigi
Galvani to nie tylko pierwszy "bateriarz elektryczny", ale i taki osiemnastowieczny "prototypiarz" potwora Frankensteina.
Wiedzieliście o tym?
To on prowadził eksperymenty z elektrycznością i trupem (w Bolonii tylko z trupem żaby), zdołał nawet poruszyć mu klatkę piersiową. Zaprezentował je - te eksperymenty z trupem - w Anglii (bolończycy nie byli aż tak liberalni...).
Resztę już znacie od Mary Shelley 😃, zafascynowanej tymi eksperymentami.

Godne miejsce pochówku martwych szczątków Galvaniego można odwiedzić w Santuario del Corpus Domini w Klasztorze Św. Katarzyny, przy via Tagliapietre 21.




Polowanie na czarownice i heretyków. Plac San Domenico.


Na placu San Domenico zobaczymy wyboisty bruk - istne morze rzecznych kamieni - a także sporych rozmiarów kościół i klasztor.
Poza tym stoją tu dwa niewielkie, otoczone kolumienkami i zwieńczone piramidami, charakterystyczne grobowce oraz dwie samotne kolumny wotywne.


Kościół to bazylika pod wezwaniem Św. Dominika Guzmána, założyciela kaznodziejskiego zakonu Dominikanów.

To tutaj Dominikanie na dobre rozpoczęli misję i to tu, od 1219 roku, rozwijali swoją działalność.
To tutaj powstał ich klasztor, i to ta bazylika San Domenico (rozbudowywana przez kolejne stulecia) stała się prototypem wielu innych kościołów dominikańskich na świecie.
To tu wreszcie znajdują się szczątki Świętego Dominika, pochowanego w przepięknym marmurowym grobowcu, zwanym Arca di San Domenico.

A mimo to cienie Dwóch Wież skutecznie unikają Piazza San Domenico.
Bardzo łatwo im to przychodzi, ponieważ plac leży niemal dokładnie na południe od nich, a
le zdaje się, że to nie wszystko, co mogłoby je odstraszyć…

Brukowana kamienna powierzchnia placu to świadek procesów inkwizycyjnych i egzekucji ofiar gorliwych inkwizytorów, gdyż to tu, przy tym kościele, siedzibę miał Trybunał Świętej Inkwizycji oraz znajdowała się sala tortur.

Inkwizycja bolońska - bo taka właśnie narodziła się w 1233 roku w kościele San Domenico - miała za zadanie zwalczać ówczesne herezje i zapobiegać ich rozprzestrzenianiu, i okazała się w tym nad wyraz okrutna.
Święte Oficjum walczyło tu więc z katarami, dulcynianami i templariuszami, z rzekomymi czarownicami i zaklinaczami demonów, z protestantami i niekiedy z pechowcami przybyłymi do Bolonii w celach naukowych.

Najbardziej znaną w Bolonii kobietą skazaną za rzekome czary była Gentile Budrioli, zajmująca się astrologią i ziołolecznictwem. Przezwano ją potężną wiedźmą, la strega enormissima, i spalono tu, na Piazza San Domenico, pośród głupkowatych żartów strażników i katów, w roku 1498.
Nie ją jedną zresztą. Spotkało to także innych, i kobiety, i mężczyzn. Po niektórych został ślad w archiwach. Natomiast istniejące przy klasztorze Mieszkanie Inkwizytora wciąż można zwiedzać, choć na szczęście nie zastaniecie już tam żadnego z nich.


Choć to Piazza San Domenico kojarzy się z Inkwizycją i z polowaniem na czarownice, to jednak większość niezliczonych egzekucji odbywała się zazwyczaj w innych częściach miasta.
Najpierw - przez 250 kolejnych lat - w miejscu dzisiejszych ogrodów publicznych w Parco della
Montagnola i przy Piazza VIII Agosto, gdzie znajduje się spory miejski parking podziemny.
Później, przez kolejne sto lat,
na Piazza Maggiore, także przed samymi wrotami do bazyliki San Petronio, skąd widać ulicę Clavature - dziś pełną restauracji i kafejek - którą skazani musieli przejść, nim dotarli na swój stos.

Pamiętajcie o tym spacerując po tych placach i ogrodach, i pijąc świetną kawę na via Clavature…

Kompleks San Domenico, fasada (niewidoczna) znajduje się po prawej stronie. Stąd wywodzą się Dominikanie, tu spoczywa Dominik Guzmán, założyciel zakonu.

Na wypadek, gdyby zaciekawiły was wyniesione wysoko ponad plac dwa piramidalne grobowce (jak ten widoczny na zdjęciu z prawej strony), to powiem tylko, że naśladują one jeden z siedmiu cudów świata starożytnego, a mianowicie grobowiec Mauzolosa w Halikarnasie, i że kryją szczątki wybitnych bolońskich prawników (najsłynniejsza na świecie szkoła prawników zwanych glossatori mieściła się właśnie w Bolonii w XI - XIII w.)
Tego rodzaju grobowców jest w Bolonii kilka. Szukajcie ich także przy bolońskiej bazylice Świętego Franciszka przy Piazza Malpighi 9.


Niedaleko od Piazza San Domenico znajduje się siedziba Braci Radosnych, Frati Gaudenti, która zasłynęła w XVI wieku z odkrytej tam dziwnej kamiennej tablicy, zwanej Pietra di Bologna, Kamień z Bolonii.
Jest to tablica nagrobna kobiety o imieniu Aelia Laelia Crispis.
Zawiera łaciński tekst - prawdopodobnie starszy niż ona sama - uznawany przez stulecia za zagadkowy i tajemniczy.

Tekst ten rozpalał umysły uczonych i podróżników z całej Europy, a jego interpretacjom nie było końca. Niektóre z nich, inspirowane alchemią, widziały w nim poszukiwaną przez alchemików procedurę uzyskania ich upragnionego "kamienia filozoficznego", czyli substancji zmieniającej metale nieszlachetne w złoto.

Dziś tekst nazywany enigmą Aelia Laelia Crispis uważa się za zabawę, grę ezotercznej treści i hermetycznego znaczenia - czyli żart jakiegoś dawnego humanisty dobrze zaznajomionego z tym, co tak silnie oddziaływało na wyobraźnię uczonych w tamtych czasach.
Kamień z Bolonii znajduje się w Średniowiecznym Muzeum Miejskim, ale zdaje się, że nie jest już dostępny dla zwiedzających (a był).



Sette Chiese, czyli Siedem Kościołów w Santo Stefano.


Jest w Bolonii miejsce, gdzie poświęcona Izydzie i istniejąca przed dwoma tysiącami lat świątynia wchłonięta została w złożoną strukturę siedmiu dawnych, chrześcijańskich budowli sakralnych, stanowiących obecnie tzw. kompleks czy też Bazylikę Świętego Stefana.
Jest to zespół dawnych kościołów, kaplic i krużganków, który narastał - i przez 1500 lat obrastał - rozmaitymi śladami historii, legend i sekretów, ale i nie zawsze trafionych zabiegów renowacyjnych.

Jeśli chcecie doświadczyć naprawdę niezwykłej atmosfery dawnej, surowej architektury romańskiej pamiętającej IV wiek - a wg mnie i ta architektura, i ta atmosfera to dla konesera prawdziwe rarytasy - koniecznie odwiedźcie najstarszą część kompleksu, czyli Bazylikę św. Witalisa i św. Agrykoli, Santi Vitale e Agricola.

Kościół San Vitale i San Agricola, sięgający swą historią IV wieku. Dziś należy do kompleksu tzw. "Siedmiu Kościołów", przy bazylice Santo Stefano w Bolonii.

Ważnym doświadczeniem nie tylko religijnym może być również przebywanie w Basilica del Sepolcro, czyli w niezwykłej budowli wzniesionej w V wieku jako “miniaturowa” replika Bazyliki Grobu Świętego. W czasach, gdy wędrówka do Jerozolimy była niebezpieczna lub dla wielu po prostu niemożliwa do zrealizowania - owa Sancta Jerusalem Bolońska miała umożliwić symboliczną pielgrzymkę wiernych do Ziemi Świętej.
Koniecznie też przespacerujcie się po krużgankach Dziedzińca Piłata, Cortile di Pilato, zadzierając głowy, aby przyjrzeć się tajemniczym kapitelom kolumn z zaszyfrowanymi w nich symbolami "wiedzy tajemnej".
Ale i rozglądajcie się bacznie dookoła i poniżej, aby nie przeoczyć niezwykłych miejsc i wytworów ludzkiej wyobraźni, które znalazły w Santo Stefano swoje ostateczne "przeznaczenie".


Z kompleksem Santo Stefano związanych jest tak wiele rozmaitych legend, historii, wątków i sekretów, że nie sposób wszystkich ich teraz wymienić.
Jest tu i grób Św. Petroniusza oraz relikwie św. Witalisa i św. Agrykoli...
Jest i próba rekonstrukcji Świątyni Salomona...
Są i ślady, i wątki związane z Templariuszami, którzy ze względu na swoje związki z Ziemią Świętą wzbogacili niezwykły sens repliki Bazyliki Grobu...
Tli się tu i historia fałszywych relikwii św. Piotra, i legenda wg której Dante - wśród tutejszych niezwykłych rzeźb i kapiteli - znalazł inspirację okrutnych kar, jakie umieścił potem w swoim Piekle…
A wszystko porasta gęstwina hermetycznych znaków i symboli arkanów i wiedzy “tajemnej”, którym znaczenie nadawali alchemicy…

Dwie Wieże nigdy nie wskażą wam swoim cieniem znajdującego się na południe od nich kompleksu Santo Stefano, ale zaprowadzi was tam inna wskazówka - pewna fantastyczna do przemierzania ulica.
Via Santo Stefano - bo o niej mowa - bierze początek niemal u podstawy Wież, natomiast swoje niezwykłe zamknięcie znajduje przed fasadą samej bazyliki: zmienia się tu w pełen życia plac, zwany Piazza Santo Stefano, którego urok i niezwykłą atmosferę z pewnością docenicie, a po wyjeździe z Bolonii po prostu za nią zatęsknicie.



Na zachód od Dwóch Wież.



Piazza Maggiore.


A oto gdzie doprowadziłyby nas cienie wież o wschodzie słońca: na główny plac miasta, Piazza Maggiore.

To tu stoi fontanna Neptuna, a naprzeciwko niej wznosi się tajemniczy, trzynastowieczny Palazzo Re Enzo, gdzie przez 23 lata więziono króla Enzo, nieślubnego syna cesarza Fryderyka II, uczestniczącego w ojcowskich walkach z papiestwem.
Wcześniej miejsce to związane było z alchemikiem i filozofem, Michałem Szkotem.

To tu stoi Palazzo d’Accursio - siedziba władz miasta - z charakterystyczną Wieżą Zegarową, Torre dell'Orologio, którą zapamięta każdy, kto przespacerował się po Piazza Maggiore.

Jednak najmocniej nasz wzrok przykuje z pewnością ogromna Bazylika Św. Petroniusza - San Petronio jest patronem miasta - a właściwie jej niedokończona fasada, o której powiada się, że skrywa tajemne proporcje i symetrię symbolizującą sekrety masońskie i astrologiczne.

Bazylika San Petronio, jeden z największych kościołów w Europie, długość 132 m, szerokość 60 m, wysokość fasady - do 51 m. Plac Piazza Maggiore, przy którym znajduje się Basilica San Petronio, ma równie imponujące rozmiary - 115 x 60 m.

Pozostałe przepiękne gotyckie i renesansowe pałace, budujące niezwykłą atmosferę placu, to m.in. Palazzo del Podestà - gdzie znajdziecie biuro informacji turystycznej, Palazzo dei Notai i Palazzo dei Banchi



Fedeli d'Amore, czyli Dante ezoteryczny.

Gdy skręcicie w prawo zaraz za Wieżą Zegarową przy Piazza Maggiore i pójdziecie wzdłuż potężnej średniowiecznej ściany Ratusza, traficie nie tylko do ważnego przybytku, jakim są ubikacje publiczne, ale i na Via IV Novembre.
Dla porządku powiem, że przy numerze 7. znajduje się dom urodzenia Gugliermo Marconi, najważniejszej postaci w rozwoju telegrafii bezprzewodowej i radia (Marconi byłby z pewnością zadowolony z bezpłatnego ogólnodostępnego Internetu miejskiego - wystarczy zalogować się do sieci BolognaWiFi).
Natomiast w wieku XVI żył i pracował tu, na Via IV Novembre, jeszcze inny bardzo znany wynalazca, Gerolamo Cardano - tak, to jego imieniem nazwany wynalazek pracuje w tzw. wale Kardana w niektórych napędach waszych aut. 


Magia radia i samochodu? - owszem.
Ale ulica IV Novembre widziała bardziej niesłychane rzeczy, a mianowicie, najprawdopodobniej, narodziny języka włoskiego.
Tak właśnie.
To tu sekta literacka - czy może raczej bractwo - "Wierni Miłości", Fedeli d'Amore, która szukała schronienia u Templariuszy przed prześladowaniem Inkwizycji, tworzyła swoje wiersze inicjacyjne po włosku. Byli pierwsi.
Jedną z najważniejszych postaci bractwa był Dante Alighieri, który w 1286 roku przybył do Bolonii na studia. Poezja włoska pod mianem Dolce Stil Nuovo (Słodki Nowy Styl) właśnie rodziła się wtedy w Bolonii, a potem - wraz z Dantem - przeniknęła i rozpowszechniła sie we Florecji. I jak wiadomo - stała się źródłem i wzorem ujednolicenia języka włoskiego.

Zdaniem Dantego wersety, które napisał, przeznaczone były tylko dla braci Fedeli d'Amore, bo tylko oni mogli pojąć ich znaczenie. Brzmi to jak sugestia mistycznej "wiedzy tajemnej" i chyba tym właśnie jest, ponieważ język i alegorie Wiernych Miłości przypominają mistycyzm suficki i żydowski.
Cóż, dla nas chyba ważniejszy jest fakt, że tu rodził się język włoski.

Na samym końcu Via IV Novembre, gdy przechodzi ona w Via Porta Nova - znajduje się jedna z czterech zachowanych dawnych bram miasta drugiej linii murów (istniały trzy pasy murów), która nazywa się Torresotto di Porta Nuova.
Jeśli pamiętacie spaloną na stosie Gentile Budrioli - to może zainteresuje was, że tu miała swój dom.


Jeszcze dalej na zachód, przy Piazza Malpighi 9, wznosi się ogrmomny gotycki gmach bazyliki i klasztoru San Francesco d'Assisi.
To ten kościół św. Franciszka posiadał niezwykle skomplikowane dzwony, z których wtajemniczeni dzwonnicy potrafili wydobywać wspaniałe dźwięki, efekty i melodie. Dzisiejsza elektronika podobno już tego nie potrafi.
To w tym klasztorze kwitły poszukiwania alchemiczne, a na placu przy budowli wznoszą się grobowce glossatori, pełne symboliki hermetycznej. 
To ten gmach zna tajemnicę egzaminu Wolfganga Amadeusza Mozarta z 1770 roku do prestiżowej Akademii Filharmonicznej w Bolonii oraz jego spotkania z franciszkaninem i wybitnym muzykiem Giovannim Battistą Martinim. Martini konsultował wtedy talenty małego Amadeusza, na prośbę jego ojca.

Basilica San Francesco na starej fotografii. Wspaniałe dzwonnice wyposażone były w niezwykły system dzwonów. Obsługiwany ręcznie przez dzwonników, zdatny był do wygrywania przepięknych dźwięków i melodii. Przed gmachem wznoszą się grobowce glossatorów.




Mercato delle Erbe, czyli magia najlepszych produktów spożywczych.


Na ulicy Via Ugo Bassi 23 znajdują się prawdziwe skarby. 
To tu, na leżącym niedaleko Dwóch Wież targu "ziołowym" - Mercato delle Erbe - kupicie regionalne produkty najwspanialszej (niezwiązanej z morzem) kuchni włoskiej, tzn. kuchni regionu Emilia-Romagna.
W obrębie Mercato delle Erbe znajdują się także restauracje i bary.

Wejście do Mercato delle Erbe w Bolonii.

Zaopatrzycie się tu w świeże tortellini, w ser Parmigiano Reggiano i inne sery, w rozmaite wyroby mięsne, jak bolońska Mortadella, oraz w coś, czego być może nie znacie, ale jeśli lubicie mięsa, to powinniście skosztować: w tzw. Cotechino lub Zampone (filmik o Cotechino i Zampone - Klik!).
Kuchnia i produkty regionalne - to dopiero jest magia!



Na północ od Dwóch Wież.



Ghetto ebraico. Via dei Giudei.


W okolicach godziny dwunastej cień Dwóch Wież wskazuje dawne bolońskie getto żydowskie.
Dostaniesz się tu wprost spod nich, ale warto rzucić okiem także na bramę getta znajdującą się nieco dalej, a mianowicie przy skrzyżowaniu słynnej Via Zamboni z Via del Carro, czyli jedną z wielu poplątanych uliczek dzielnicy żydowskiej.

Jedyne zachowane i rozpoznawalne wejście do dawnego żydowskiego getta w Bolonii mieści się na skrzyżowaniu ulic Via del Carro i Via Zamboni.

Skoro już jesteśmy przy Via del Carro, to przystańmy na chwilę przy staruteńkim, średniowiecznym portyku drewnianym w Casa Ramponesi (nr 4).
Są w Bolonii i bardziej imponujące portyki drewniane, ale ten malutki, w żydowskim gettcie,  jest na swój sposób wzruszający.

Dawne żydowskie getto...
To tu studiowano tajne nauki, Kabałę i alchemię.
To tu, w 1602 roku, alchemik
Vincenzo Casciarolo zmienił kamień zawierający baryt w inny "kamień" - taki, co świeci w ciemności.
Nie był to mityczny kamień filozoficzny, za którym uganiali się alchemicy, ale zjawisko termoluminescencji zaobserwowane jako efekt kalcynowania, czyli "uprażenia" pewnej formy barytu.
Tak oto alchemik odkrył "kamień" zwany "bolońskim" albo "lucyferycznym".
Zajrzyjcie więc na ulicę Żydowską - Via de' Giudei - wyspecjalizowaną w transmutacji barytu.

Choć determinacja alchemików z miasta tysiąca wież i ich wkład w rozwój nauki są fascynujące i godne szacunku, to dziś nie sposób myśleć o nich bez przymrużenia oka. Zwłaszcza że pod nosem wyrosła tu nowa "wieża" - istna Wieża Babel - w postaci tajwańskiej pijalni napojów Bubble Tea.
"Alchemia" na miarę naszych czasów. 

Na uliczki dawnego bolońskiego getta traficie bez problemu spod Dwóch Wież. To tu zaczyna się Via dei Giudei, czyli Ulica Żydowska, gdzie w pocie czoła wtajemniczali się kabaliści i alchemicy poszukując, za przeproszeniem, jakiegoś kamienia filozoficznego (ani to zjeść, ani wystrzelić z tego), i gdzie jeden z nich, Vincenzo Casciarolo, domorosły alchemik, tutaj dokładnie, na via dei Giudei, wykombinował wreszcie kamień zwany po ludzku pietra luciferiana (kamień lucyferyczny), bo fosforyzuje. Zrobił to być może wg recepty zwanej nie-po-ludzku enigma jakaś-tam, bo ma inskrypcję od rzeczy... Hmm... Tyle tyrania nad alembikiem, a na końcu i tak przybyli Chińczycy i otworzyli tu aż trzy chińskie knajpki...

Dawne żydowskie getto...
To tu, w XVI wieku, w Palazzo Bocchi, znajdowała się Accademia Hermathena (Hermes + Atena) gromadząca wszelką ludzką wiedzę - i tę hermetyczną, i tę racjonalną.
Na ogromnym cokole pałacu Bocchi widnieją dwa duże napisy będące symbolicznym świadectwem wojny pomiędzy Kościołem rzymskim a naukami ezoterycznymi, oskarżanymi o herezję.
Jeden z tych napisów, ten po łacinie, pochodzi z pierwszego Listu Horacego: Będziesz królem, mówią, jeśli będziesz postępował sprawiedliwie.
Drugi to jedyny we Włoszech i Europie przypadek napisu wyrytego w języku hebrajskim na monumentalnej budowli. Odtwarza werset z Psalmu 120: Panie, wybaw duszę moją z warg kłamliwych, od języka obłudnego!
Gdzie? Przy Via Goito, numer 16.

Palazzo Bocchi, siedziba Akademii Hermathena gromadzącej więdzę ezoteryczną oraz racjonalną. Gmach opasany jest inskrypcjami po łacinie i hebrajsku.

Ciekawostki z okolic dawnego żydowskiego getta?...
Na przykład Via Galliera, niedaleko Palazzo Felicini-Fibbia, gdzie narodziły się karty Tarota.
Przejdźcie się nią - tą Via Galliera - także dla jej wspaniałych portyków!

Smaczki ulicy Via Galliera: Palazzo Fellicini-Fibbia. Miejsce narodzin kart Tarota.



Via Zamboni.


Nie sposób, włócząc się po bolońskim centro storico, nie trafić na jedną z najstarszych i najważniejszych zabytkowych ulic Bolonii, czyli na Via Zamboni, sąsiadującą bezpośrednio z gettem.

Via Zamboni zaczyna swój kilometrowy bieg pod Dwiema Wieżami i przebiega przez samo uniwersyteckie serce miasta.

Pamiętajmy, że Uniwersytet w Bolonii jest najstarszą uczelnią na świecie, powstał w roku 1088 (jedyną uczelnią mogącą konkurować z Bolonią o miano najstarszej była szkoła medyczna w Salerno, działająca już w VIII w.). Główna siedziba uczelni to Palazzo Poggi.
Tak zatem,
Via Zamboni jest symbolem najstarszego na świecie uniwersytetu - co do tego nie będziecie mieć żadnych wątpliwosci, jeśli uważnie się nią przespacerujecie.

Nawiasem mówiąc, okropnie hałaśliwe studenckie życie, tętniące w uliczkach około uniwersyteckich, nie zamiera o żadnej porze nocy, nie radzę więc szukać tam zakwaterowania…

Długa zabytkowa Via Zamboni i jej niezliczone portyki są na swój sposób symbolem Uniwerytetu w Bolonii, najstarszego na świecie. Spacer Via Zamboni to obowiazkowy punkt programu dla każdego turysty zwiedzajacego Bolonię.

Na Via Zamboni, którą cień Dwóch Wież wskazałby w godzinach popołudniowych, kwitną nie tylko bary, kluby i restauracje pełne turystów i ludzi uniwersytetu.
To tu skupiły się przepiękne, majestatyczne, zabytkowe bolońskie pałace - oraz ich niezwykłe portyki! - jak Palazzo Magnani (nr 20), absolutnie wspaniały Palazzo Malvezzi de' Medici, Palazzo Malvezzi Campeggi (nr 22), Palazzo Malvasia (nr 16/18) i kościół S. Giacomo Maggiore, i jego fantastyczny Portyk San Giacomo.
Nie ma chyba sensu dalsze wyszczególnianie wszystkich skarbów zebranych przy Via Zamboni. Tą ulicą trzeba się po prostu przejść.
I to nie jeden raz.



Na wschód od Dwóch Wież.



Strada Maggiore.

Tę dawną drogę - związaną z zakonem Templariuszy - cienie wież wskazałyby nam tuż przed zachodem słońca. I to bardzo dokładnie, ponieważ ulica bierze początek dosłownie u stóp Terre degli Asinelli.

Templariusze przybyli do Bolonii w 1161 roku i tu, przy Strada Maggiore, założyli swoją siedzibę - pomiędzy Vicolo Malgrado i Via Torleone.
Główne wejście odpowiadało dzisiejszemu Palazzo Scaroli, przy Strada Maggiore nr 80, w pobliżu klasztoru Santa Caterina. Bolonia była najważniejszą siedzibą Templariuszy we Włoszech i stała na czele „prowincji” północnych Włoch.
Tam, w miejscu niegdysiejszego domu rycerzy Świątyni, odnaleziono podziemny tunel, dawne tajne przejście Templariuszy. I nie jest on jedynym tajemniczym podziemnym miejscem, jakie istniało w średniowiecznej Bolonii.


Spacerując po Strada Maggiore natkniecie się na imponujące pamiątki średniowiecznego życia również na powierzchni ziemi, niektóre - jak krzywe Dwie Wieże - wciąż dzielnie opierające się grawitacji.

Jest wśród nich pewien niesamowity portyk drewniany, przy wejściu na dziedziniec Corte Isolani, w Casa Isolani, romańsko-gotyckim pałacu zwanym też "domem trzech strzał", casa delle tre frecce, numer 19.

Drewniany portyk domu Casa Isolani wzniesiono w 1250 roku. Jest on jedną z kilku drewnianych, absolutnie fascynujących tego typu konstrukcji średniowiecznych, jakie można obejrzeć w Bolonii - mieście portyków.

Z portykiem, a właściwie z jego drewnianym stropem i tkwiącymi w nim trzema strzałami, związana jest sympatyczna legenda o tym, jak pan domu wynajął trzech łuczników, aby zgładzili jego niewierną żonę. Kobieta, widząc ich przez okno, zrzuciła odzienie. Ujrzawszy ją nagą, dzielni łucznicy chybili...
Tkwiące w stropie strzały - a niełatwo je odnaleźć - są jednak zwykłym żartem z czasów renowacji zabytku w XIX wieku.

Pierwsze wzmianki na temat portyków w Bolonii dotyczyły roku 1041. Portyki powstawały w sposób dość sponatniczny - chodziło po prostu o poszerzenie przestrzeni mieszkalnej.
Powiada się także, że niektóre portyki były na tyle wysokie, aby mógł pod nimi przejechać człowiek na koniu.

Dziewięciometrowy portyk z dębowego drewna oraz dom Isolani są niezwykłe, przetrwały od roku 1250 do naszych czasów w niemal nienaruszonej formie, choć oczywiście nie obeszło się bez renowacji przedłużajacych im żywot.
Myślę, że ceglane filary, którymi musiano wspomóc drewniane słupy i podeprzeć trzecie piętro, dodały im nawet nieco uroku...

Musicie koniecznie to wszystko zobaczyć.



Wspomnienie.

O, radości, iskro bogów.
Takie wspomnienie, o!

Niezaplanowane sedno czeka zwykle za rogiem.
W każdym razie wtedy czekało w bolońskim getcie żydowskim. Za rogiem. Sedno.

Niewiele osób robi tam zdjęcia, ale gdy już znajdzie się ktoś taki na twojej ścieżce, to przez całe getto włazicie sobie w drogę. Uprzejmość polega wtedy na dyskretnym przeczekaniu poczynań fotograficznych nieznanego towarzysza, na wzajemnym przyjaznym usuwaniu się z kadru - czyli na dzieleniu się.

Na indywidualnym, ale wspólnym doświadczaniu, poznawaniu i czerpaniu.

Pan był postawny, pod siedemdziesiątkę, ubrany skromnie i dobrze, po niemiecku.

W końcu zagadał prostą włoszczyzną, że chyba mamy wspólne zainteresowanie, więc może wiem, gdzie znajduje się "palazzo", którego on bezskutecznie szuka, a na którym są inskrypcje po łacinie i po hebrajsku.  Wiedziałam, miałam palazzo na liście kuriozów. Palazzo Bocchi w getcie, z mieszczącą się tam onegdaj akademią "Hermatena" (z połączenia Hermes i Atena), założoną na początku 16 wieku (il Cinquecento) przez Achille Bocchi.

- Jestem Niemcem, mediewistą na emeryturze, uczyłem na uniwersytecie we Frankfurcie.
- Jestem Polką, literaturoznawcą. Może pójdziemy tam razem?

Poszliśmy. O tych samych miejscach myśleliśmy to samo, co wyszło w rozmowie po włosku (natychmiast poznasz, czy ktoś ma czy nie ma cokolwiek do powiedzenia, nawet jeśli słabo zna język, jak ten pan).
Zrobiliśmy zdjęcia.

Na ścianach palazzo napisy z Horacego po łacinie i z Biblii w hebrajskim.

- Uuuu, widocznie kultywowano tu tradycje łacińskie... - mówię.
- Czy zna pani hebrajski?
- Niestety nie...
- Hm.. niestety..

"To było bardzo dziwne, ale doskonałe spotkanie" powiedział pan na do widzenia.

Było.
Sedno.

Polka i Niemiec wspólnie (sic!), z należnym dystansem i szacunkiem, z pasją, ale uprzejmie - w żydowskim getcie, w mieście z najstarszym uniwerkiem na świecie, skupieni na inskrypcjach z Horacego po łacinie, w cieniu Hermesa i Ateny.

Kultura europejska.

O radości, iskro bogów....


Podobne artykuły